wtorek, 24 lipca 2012

81. Jestem rozmemłana...

Kluska.

Jestem rozmemłana, jak rozgotowana kluska... Na szczęście do kluski mi daleko :-). Coś ostatnio ze mną nie tak. Mam cholernie mało energii, wszystko mi obojętne. Nie chce mi się nigdzie iść, jednak czasem idę... Ale... Idę czy nie, nieważne. Zrobię to czy tamto, nieważne. Przeczytam czy obejrzę coś, nieważne. Spotkam się z kimś czy nie, nieważne. Boże, brzmię, jakbym miała jakąś chandrę, a tak nie jest. Po prostu wszystko mi powszednieje. Żyję w swoim światku, do którego wstęp mam tylko ja. Wszystko inne jest gdzieś obok. Nadal blisko, ale obok. No i do tego może jeszcze jakoś łatwiej się złoszczę. Ale ja zawsze byłam złośnicą. Upartą, wredną, wbijającą szpile, tak po cichu i nieznacznie...

Samochodem... prosto do szpitala.

Dziadek w szpitalu. O, z tym to się wiąże kilka śmiesznych historii. Siostra trzeci raz nie zdała prawka, więc nastroje nieco mniej optymistyczne. Nie zanosi się, żebym ja zdała szybciej i pewnie byłabym przerażona, gdyby nie to, że... no właśnie nieważne! Kuźwa, nic mnie nie obchodzi. I trochę mi z tym źle. Ale tylko troszeczkę.

Marzenie ściętej głowy.

No a poza tym wszystkim, to będę przesłuchiwana. Przez prawdziwego policjanta w prawdziwym niebieskim wdzianku, ciemnych spodniach z jasnym paskiem i krótkim czarnym krawatem. Może nawet pistolet gdzieś będzie? :D Albo chociaż atrapa... No musi coś być, prawda?
Chociaż... Kiedyś wychodziłam z jednych galeryjskich sklepów. Bramka zapiszczała, więc ochroniarz przeszedł przez nie z moją torebką - nie piszczało, później przeszłam ja - nie piszczało, później przeszłam ja i torebka - i piszczało. :D Dziwnie na siebie oddziałujemy? Niemniej miły Pan powiedział, że mogę sobie iść. To poszłam... Znaczy nie poszłam, bo najpierw stanęłam zaskoczona i zawiedziona powiedziałam "tak już...?". No co, liczyłam na więcej... I Pan wytłumaczył co może być nie tak i wreszcie sobie poszłam. Mocno rozczarowana, żeby nie było wątpliwości. :-)

Leniwa wyobraźnia.

W ostatnim czasie oglądam mnóstwo filmów i czytam nieco mniej książek. No nie do końca tak, bo w trzy dni pochłonęłam dwie po 400 stron, ale na szerszą skalę czytam mniej i oglądam dużo więcej. Czyżby moja wyobraźnia chciała odpocząć i teraz woli mieć wszystko podane na tacy? Nie wiem... Ale jak macie do polecenia jakieś filmy, to śmiało podawajcie.

Szok na kółkach.

Słyszeliście może o rodzicach, którzy zostawili swoją dwuletnią córeczkę gdzieś na lotnisku i zwiali, bo mała miała nieważny dokument i nie mogła lecieć z nimi na wakacje? Co się z tymi ludźmi dzieje... Szczerze mówiąc, nic nie rozumiem...

Zakończenie.

Zlepiłam ze sobą kilka tematów, stąd podtytuły. Jakoś tak lepiej to chyba wygląda niż zwykłe zlewające się tematy, które ostatnio nagminnie tu powstawały.
Tymczasem trzymajcie się w miarę chłodno i korzystajcie z ładnej pogody.

piątek, 13 lipca 2012

80. Jakoś smutno...

Jestem rozstrojona. Wczoraj cały dzień spędziłam w domu, oprócz wizyty u lekarza. Snułam się z jednego miejsca na drugie... Nie miałam sił na nic... Było mi zimno, źle i wszystko było obojętne. Nie wiem nawet co robiłam przez całą dobę? Nie jestem w stanie wyłuskać z pamięci choćby kilku zdarzeń, które mogły mieć wczoraj miejsce. I znowu nic nie zjadłam, a potem dziwię się czemu jestem taka chuda...

 Przedwczoraj byłam na basenie. Cztery godzinki na słońcu i spiekło mi plecy. Tak to jest jak się nie używa żadnego olejku. Ale przynajmniej pograłam w karty i nawet dwa razy po pół godziny byłam w wodzie. I nie utopiłam się. :-)
Za to teraz cierpię. Kiedy kładę się na plecach czuję jakbym miała piasek na plecach, jakby ziarenka za wszelką cenę chciały wbić się w moją skórę.
Nie wiem, czy wiecie, ale jestem posiadaczką czerwonych włosów i zawsze kiedy idę na basen zastanawiam się, czy po zamoczeniu ich w wodzie, będzie naokoło mnie pełno czerwonych kropelek. Ale nie. Woda jest tak samo czysta... tzn takiego samego koloru, jak była przed moim wejściem.

Byłam u lekarza (znowu!), EKG wyszło nawet dobrze. Niby jakieś tam negatywy są, ale podobno nie aż takie istotne. Tylko czemu dostałam skierowanie do kardiologa?
Oprócz tego tętno mam nieco za wysokie. Sprawdziłam w Wiki i okazuje się, że u młodzieży częstotliwość powinna wynosić 85/min, u dorosłych 70/min. Czyli idąc moim tokiem myślenia powinnam mieć jakieś 77,5/min, a mam 90/min. W moim wieku oznacza to złą kondycję.
Martwiłabym się gdyby nie to, że wiem co spowodowało takie tętno :D i że wynik nie wyszedł zbyt miarodajny - ale lekarce o tym nie mówiłam, wszakże nie jest źle.

Miałam jeszcze o czymś napisać, ale dokończę może innym razem, bo coś mnie już opuściły chęci na klepanie tych bzdur. :-)

DOPISEK (14 lipca, 15:00): Śmieszy mnie sytuacja, że w mojej przychodni do kardiologa dostanę się... UWAGA! ...w 2013 roku. Tylko, że... to już po końcu świata będzie... i nawet się nie dowiem po co mnie tam wysłano... :-)

wtorek, 10 lipca 2012

79. Zlepek dni kilku... a na dodatek garstka przemyśleń

Urzędnicy czasem są okropnymi istotami... No bo powiedzcie: jak jutro ma się stawić na rozprawę osoba, która jest kilkaset kilometrów od miejsca, w którym owa rozprawa ma się odbyć? Mam nadzieję, że zdąży, ale jakim kosztem? Mandat 100 euro i 3 dni z rzędu po 21-24 godziny za kółkiem. Rodzina nas wyklnie. Nieważne... żeby tylko się udało...
Okropne dni, pełne nerwówki... Emocje, jak widać już opadły, ale co się działo w ciągu ostatnich 48 godzin zapamiętam do końca życia.

A z rzeczy bardziej przyziemnych: siostra egzamin oblała, a krótki wakacyjny wyjazd został odwołany. I takim sposobem całe wakacje spędzę w domu. :( Szukam pomysłów, jak niezbyt wygórowanym kosztem przeżyć je, tak aby mieć jakieś miłe wspomnienia... Gdybym dostała swoją wypłatę mogłabym gdzieś wyjechać, a tak? Pracy nie ma, chociaż nadal staram się szukać. Ciągle mam nadzieję, że coś sobie dorobię. Ale jak będzie? Zobaczymy... Szczerze mówiąc na wiele nie liczę.
Za to jutro będzie miły dzień. Wybiorę się nad wodę, poodpoczywam sobie, popływam, oderwę od tego zgiełku i mam nadzieję, że chociaż na chwilę zapomnę o trapiących mnie problemach... Jedynie szkoda, że dojazd komunikacją zajmie ponad godzinę w jedną stronę, wstęp na kąpielisko też kosztuje, a wiadomo trzeba doliczyć też coś do jedzenia, bo cały dzień tam spędzę i ewentualnie jakieś dodatkowe atrakcje na miejscu, jeśli na coś się zdecyduję. Przed chwilą sumowałam i wyszło mi 50 zł jak nic. Gdybym chciała bywać tam 3-4 razy w tygodniu przez całe wakacje chyba bym zbankrutowała (albo w tej samej cenie miałabym fajne wakacje w jakimś ciekawym miejscu). Polska rzeczywistość :)

Dziś w sumie nic ciekawego nie robiłam, bo czy za ciekawe można uznać obijanie się? Pod pewnym względem na pewno (ogródek u babci i książka w dłoń, później oglądanie "Przyjaciół"), ale ostatnio coś mnie nosi. Chcę czegoś, a nie wiem czego... Próbuję się określić, ale to nie takie łatwe... Czyżbym za dużo miała ostatnio na głowie? Myśli spętane nie dają się uporządkować, a ja tak bardzo lubię ład w swojej głowie... (bo na pewno nie w pokoju :)).
Jakiś czas temu wróciłam na krótki moment do przeszłości, do tego, co było dla mnie ważne. Od tamtego zdarzenia minęły prawie 4 lata, a ja dalej czuję ukłucie w sercu. Jak dobrze, że każda rzecz niesie ze sobą nowe doświadczenia, na których można bazować w późniejszym czasie. Chociaż w moim przypadku to akurat zgubny efekt uboczny...
Nieważne. Pomyślę o tym innym razem.

piątek, 6 lipca 2012

78. Lipcowy dekalog

"Kto w lipcu patrzy chłodu, nacierpi się w zimie głodu."

1. Siedzę przed komputerem i popijam kawkę. Cappuccino - dawno go nie piłam... Nie smakuje mi... A taką miałam ochotę na coś słodkiego, co nie jest czekoladą ani batonikiem.

2. Siostra jutro zdaje prawo jazdy. Drugi raz. Najpierw jedziemy do Wielkiego Miasta, po czym autokarem udajemy się do Mniejszego Miasta, które oddalone jest od nas ok. 100 km. Tak zdecydowała i tam chce zdawać.

3. Ja planuję w Wielkim Mieście, bo jest bliżej. Będzie mi trudniej, ale coś za coś.
W ogóle z tym prawkiem to jakiś kosmos jest. Nie umiem jeździć. Nie i już. Myślałam, że będzie lepiej, a tu już koniec i nic nie wychodzi... Nie zliczę ile razy zostałam zwyzywana na drodze albo coś podobnego. Na szczęście mam taki charakter, że uwalam takich gości. Podśmiechuję się z nich myśląc, że są tacy wredni, bo... baba im nie dała. ;] Wiem, wiem okropna jestem. A, i przejechałam swojego instruktora. Ale tylko raz...

4. Pamiętacie, że pracowałam? Kasy nie dostanę... Wydałam 200 zł na dojazdy do Wielkiego Miasta, rodzice również dorzucili się do interesu, i co? I wielkie gówno, za przeproszeniem... Mam nadzieję, że ch*** autobus przejedzie. Albo nie autobus, bo kierowca mógłby mieć wyrzuty sumienia, że zabił człowieka... Niech więc go meteoryt pierdolnie tak mocno, jak potrafi, albo niech spłonie w pożarze swojej nowej hacjendy (którą, notabene, wybudował tak szybko, ponieważ nie wypłaca ludziom pensji). Niech go najlepiej ch** strzeli, i poprawi.

5. Wierzę, że "los nierychliwy, ale sprawiedliwy". Przepraszam za wulgarność dzisiejszej notki, ale nie mam nastroju na szukanie poprawnych politycznie słów...

6. Lato, wakacje, a ja co? Kurczę, przecieknie mi ten czas, jak tak dalej pójdzie...

7. Swoją drogą złożyłam swoją kandydaturę na dwie uczelnie w Wielkim Mieście. Mam za mało punktów, aby dostać się na wymarzoną uczelnię, więc złożyłam na inną i dodatkowo na politechnikę. ;) Co  ja tam będę robić (w sensie, że na polibudzie), nie wiem, ale pewnie i tak się nie dostanę, więc o tym nie myślę. W każdym razie zawsze zostaje pierwsza uczelnia. Prędzej czy później, mam nadzieję, że dostanę się na kierunek, który najbardziej mi odpowiada. Chciałabym, aby nastąpiło to jak najszybciej, najlepiej jeszcze w lipcu, ale zobaczymy...

8. Ostatnio jestem jakaś smutna... Chcę coś zrobić, ale nie wiem co...

9. No i odwiedziłam lekarza. Po ponad dwóch latach byłam w przychodni pierwszy raz. Pierwszy raz zobaczyłam swoją lekarkę. Jestem wymarzonym pacjentem. ;)
Wyniki krwi wyszły nawet dobrze. Dostałam tylko zalecenie połykania jednej tabletki dziennie, magnez i witamina B6. Trzeba wyrównać wszystkie elementy. Lekarka wypytała mnie o choroby genetyczne w rodzinie, ponieważ miała jakieś podejrzenie. Wykonała kilka badań, kilka rzeczy poobserwowała i właściwie tyle... Mam się bać?
Oprócz tego zostałam wysłana na badania EKG. Trzeba było się rozebrać prawie do rosołu. Nie wiem czemu niektóre dziewczyny tak strasznie boją się takich badań i nie chcą na nie chodzić... Przecież tu chodzi o zdrowie, a nawet życie, a lekarz czy pielęgniarka widzi pewnie 30 biustów dziennie. No dobra przesadzam. Ale rozumiecie o co chodzi?
Czekam teraz na wyniki i będzie kolejna, trzecia już wizyta u "doktorki". Ciekawe co tym razem wyjdzie ciekawego.
No i oprócz tego całego zamieszania wyrabiam sobie książeczkę sanepidowską (kiedyś trzeba...), a w połowie lipca wizyta u pulmonologa. Zobaczymy...

10. No i to już koniec kolejnej chaotycznej notki. Znowu wyszła ze mnie maruda... :)