sobota, 23 marca 2013

109. Nie ma i nie będzie

Już wiem czym jest ten blog :) Wchodzę i wyrzucam z siebie codzienność. Nie zawsze... A kiedy? Nie wiem... Po prostu czasem czuję, że muszę i piszę.

Nie ma tu zbyt wielu przemyśleń i ważnych dla mnie spraw. Nie opisuję jak to zmagamy się z chorobą od prawie roku, jak walczymy i ponosimy porażki raz za razem, jak jako jedyna osoba jakoś się trzymam, jak coraz więcej kłótni wkrada się w moje życie i złych postępowań, jak sama źle postępuje i wcale tego nie żałuję, jak wiele znaczy dla mnie to czy tamto, co się stało, jak mam problemy z osobą psychicznie chorą, jak źle reaguję na kilka ostatnich zdarzeń, jak nie wiem co robić... i tak mogłabym wymieniać w nieskończoność.

Nie poruszam istotnych tematów. Nie mówię o znaczących wartościach, o miłości, przyjaźni, zdarzeniach, które odciskają na mnie swoje piętno.
Opisuję rzeczy, których za miesiąc, dwa nie pamiętam, bo tak mi łatwiej.
To, co ważne jest i na zawsze pozostanie w mojej pamięci i niekoniecznie lubię się tym dzielić.

Ale choć trzymam siebie dla siebie bardzo lubię swój blog ;)

[Jaki ze mnie tłumok. Zamknęłam okno, w którym pisałam. Tekstu wcześniej nie zapisałam. Czy trzeba mówić coś więcej? Tłumok...]

środa, 20 marca 2013

108. Nie może być za dobrze

Także ten tego jakieś kilka dni po napisaniu posta było równie dobrze. Potem miesiączka sprawiła, że 5 dni wolałabym wyciąć ze swojego kalendarza. Taki, kurcze, ból jakiego już dawno, baaaardzo dawno nie czułam. Dzień czy dwa było w normie tzn wróciłam do świata żywych i w nagrodę rozłożyła mnie grypa. W sobotę wróciłam z korków i od tamtej pory siedzę w domu. Jestem pociągająca ;) Niby fajnie, że mam wolne od uczelni (zwłaszcza że ferii nie miałam), ale co z tego skoro odpoczynkiem nazwać się tego nie da... Bardzo źle sypiam, przedwczoraj zasnęłam po pierwszej, by obudzić się o szóstej, wczoraj zasnęłam koło piątej nad ranem. Rozbija mnie to, bo już weszłam w rytm regularnego chodzenia spać, a tu taka klapa. No i ominęło mnie jedno kolokwium, które będę musiała jakoś nadrobić :/ Jutro już idę na uczelnie, bo, niestety, ale nie mogę sobie pozwolić na to by mnie na tych ćwiczeniach nie było. Całym plusem tego wszystkiego jest to, że pooglądałam trochę lekkich filmów, na co dawno nie miałam ani czasu ani zbytniej ochoty... Poszło: For a Good Time, Call..., Celeste and Jesse Forever, Smashed, Struck by Lightning. Polecam dwa ostatnie jakby się komuś nudziło. No i rozwiązałam sudoku, które przezornie zakupiłam w sobotę. 3 zł, a jak cieszy :)

niedziela, 3 marca 2013

107. Pozytywnie :)

Po pierwsze sesja została wreszcie zakończona! Mam już wszystko zdane, projekty ocenione, ćwiczenia zaliczone, wpisy zatwierdzone. Z niczym nie zalegam, nie musiałam brać warunku z fizyki!!! :) Cieszę się, że choć miałam wiele poślizgów, wszystko udało się dopiąć i choć nowy semestr mocno zazębił się z sesją, dałam radę i tak oto mogę się cieszyć nadchodzącą wiosną.

I tego właśnie dotyczy "po drugie". Śnieg topnieje, co jakiś czas nieśmiało wyłania się słoneczko i lśni na błękitnym niebie. Mróz trochę odpuszcza i są dni, kiedy prawie w ogóle go nie czuć. Powoli słychać ćwierkanie małych stworów, ludzie zrzucają grube płaszcze i puchowe kurtki, a razem z nimi znika szarość z ich twarzy... Z mojej też. Więcej się uśmiecham, jestem spokojniejsza.

Po trzecie udało mi się przezwyciężyć siebie. Taki mini sukces. Od półtora (półtorej?) tygodnia staram się chodzić spać przed 24. Wiem, że może to nic nadzwyczajnego, ale wcześniej potrafiłam kłaść się o 2, by wstać o 5... Nie miało dla mnie znaczenia, że źle robię, bo robiłam tak przez wiele lat i dla mnie było normą nie dosypiać. Teraz nawet jak prześpię tylko 5 godzin jestem bardziej wypoczęta. Nie wiem czy pamiętacie, ale co jakiś czas miewałam problemy z bezsennością. Teraz, prócz wczorajszego dnia kiedy zasnęłam o 2, nic takiego nie ma  miejsca. Być może mam mniej zmartwień, może przyczyniła się do tego zmiana, którą wprowadziłam - albo jedno i drugie.

Po czwarte czuję się szczęśliwsza niż byłam kiedyś. Niby niewiele się zmieniło albo ja czegoś nie dostrzegam... ale jest lepiej.

A jakie są Wasze małe (a może i duże (czego Wam życzę)) sukcesy?
[Ale nawiasowe mi to ostatnie zdanie wyszło ;)]

Trzymajcie się ciepło.