wtorek, 4 grudnia 2012

95. Przerwa

Uczę się matematyki, bo... kolos. Zaczęłam o 19, a już prawie 23 :> Przerobiłam powiedzmy jeden dział, czyli 6-7 podrozdziałów, a muszę jeszcze 2-3 działy. Zapowiada się zarwana noc... Albo rzucę to w cholerę licząc na poprawkę. Ostatnio można powiedzieć, że mieszkam na uczelni. Już wyjaśniam :) Zajęcia mam 2 razy w tygodniu od 8 do 20, 2 razy od 12 do 20 i raz jestem tylko 4 h na uczelni. Doliczając do tego dojazdy po 1,5 do 2 godzin w każdą stronę wychodzi na to, że wstaję o 5 lub 5.30 (zależy, w którym rejonie Wielkiego Miasta są zajęcia), wracam między 21:30-22:30. Uroki korzystania z komunikacji miejskiej. Żeby było ciekawiej chodzę spać między 24-1 i czuję się trochę, jak... zombiak :) W sobotę daję korki, a w niedzielę staram się wysypiać, co niestety nie zawsze mi wychodzi. I tak wygląda mój żywot. Mówię to, żeby trochę się wytłumaczyć, ponieważ kolejny miesiąc się zaczął, a mnie znowu długo tutaj nie było. Mam u Was przeogromne zaległości... Nie wiem czy da się taką nieobecność nadrobić? Nie wiem... I wiecie, lubię uczyć się matematyki. Rozkminiać itd. I mówi to humanistka ;)

Mam takie marzenie, chciałabym mieszkać na swoim. Ale mam dopiero 20 lat i jak tu w takim wieku zrealizować te nierealne plany? Nie dostałam nawet stypendium - jak zaczęłam w październiku, tak w ostatni piątek oddałam ostatni dokument. Uroki uczelni... I tym sposobem przepadnie mi kasa za październik i listopad... No ale dobrze, nawet wliczając, że dostałabym to stypendium i dawała korki - nijak nie wychodzi nawet, żeby chociaż miejsce w pokoju wynająć (zakładając, że nie jadłabym nic i korzystała z siły swoich nóg), a ja chciałabym coś swojego. Własnego, tylko mojego... Nie będę się rozpisywać dlaczego. Każdy, kto miał takie pragnienie i je zrealizował, będzie wiedział o co chodzi. A ci, dla których to nie ma znaczenia, i tak nie zrozumieją tej mojej potrzeby. Trochę dziwnej, jak na mój wiek, prawda?
A czy kiedyś uda się zrealizować? Nie wiem... Okaże się za parę lat, czy uda mi się dojść do wszystkiego samej, czy będę musiała porzucić to marzenie... Ale w zamian na pewno pojawią się inne, może lepsze, więc choć z pozoru druga opcja wydaje się gorsza - być może okazać się o wiele lepsza. Tak to działa nasz świat i nasze życie.

Dziwne rozkminy dzisiaj mam. Może jednak nie będę więcej publikować tego co mi się teraz pałęta po głowie...

1 komentarz:

  1. Oj, męczą tam Ciebie męczą... dla mnie matematyka to może nie koszmar,ale ulubiona dziedzina to to nie jest i podziwiam zaangażowanie:)

    OdpowiedzUsuń