Ostatnio natrafiłam na ten artykuł: KLIK. Roztrząsa on problem podany w temacie. Czytając go w głowie kiełkowała mi myśl, że każda z tych osób ma po części rację.
Nie dziwię się matce, że nie chce, by jej dziecko oglądało tłumy nagich ciał. Dzieci są nieobliczalne, nigdy też nie wiadomo co mu wpadnie do głowy i o co zapyta. Są również bezpośrednie. To niewyobrażalne jak wiele różnych słów może paść z ich ust. I jak bardzo człowiek się może potem wstydzić i głupio czuć :) Nigdy też nie wiadomo jak nagość traktowana jest w danym domu i na ile oswojone jest z nią dziecko. A przecież nie można wykluczyć sytuacji, że małe czegoś się przestraszy...
Kolejną osobą wypowiadającą się jest studentka. Mówi ona, że to trochę krępujące zachowanie i może budzić zakłopotanie innych osób. Z tym też się po części zgadzam. Na co dzień po ulicach nie widać nagich ludzi, więc taki tabun gołych ciał nie jest powszednią sytuacją i dla co poniektórych osób może być widokiem kłopotliwym. Z drugiej jednak strony ciało to ciało - każdy je ma :) Dlaczego więc ma nam wadzić ciało drugiej osoby? Ciało, które jest takie, jak nasze...
Z artykułu jednoznacznie wynika, że Panowie są bardziej liberalni w tej kwestii i dla nich nagość nie jest aż tak straszna. Być może wynika to z ilości kompleksów, które posiada każda kobieta/dziewczyna? Media kreują zaletę nieskazitelnego piękna, a jak wiadomo, takich ludzi nie ma... (a nawet jeśli są to bardzo mały odsetek). Potem taka jedna z drugą wiedząc, że tu ma za dużo, tam za mało, wstydzi się siebie i swojego ciała, w efekcie czego nie chce go pokazywać, bądź co bądź, obcym ludziom.
Jak dla mnie idealnym rozwiązaniem byłoby rozdzielenie szatni na dwie części. Prócz podziału na stronę męską i damską należałoby jeszcze rozłączyć owe części na te dla golasków i mniej skrępowanych ;) Oczywiście taki podział nie nastąpi nigdy, dlatego póki co "konflikt" będzie narastał nadal.
18.07.2011