czwartek, 2 lutego 2012

52. Koniec zagadki - koniec nowego życia

Polskę obiegła wiadomość, że mała sześciomiesięczna Magda nie żyje. Zagadka została rozwikłana... Matka upuściła dziecko, po czym włożyła je do wózeczka i wyszła. Zwłoki były ukryte pod drzewem. A ja zadaje sobie pytanie... czy dziecko już wtedy nie żyło? Czy umierało porzucone na zimnie i chłodzie?
Jak tak można? No jak? Wiem, szok, cała ta sytuacja... ale jak można porzucić własne maleństwo i z zimną krwią insynuować porwanie? Jakim trzeba być człowiekiem, żeby przez cały tydzień nie przyznać się do tego, co stało się w czeluściach własnego domu... bądź co bądź był to wypadek... Nieszczęśliwy wypadek...
I co czują dziadkowie małej dziewczynki, a ojciec? Czy kiedyś przestaną sobie wyrzucać to, co się stało? I jeszcze te podejrzenia - są w to zamieszani czy nie? Czy możliwe jest, żeby nie zauważyli nic dziwnego w zachowaniu kobiety? Mnóstwo pytań, zero odpowiedzi...
I najgorsze w tym wszystkim - może gdyby zachowała zimną krew, zadzwoniła po karetkę, wszystko potoczyłoby się inaczej... Czy kiedyś sobie wybaczy to, co się stało? Czy kiedyś będzie w stanie urodzić kolejne dziecko, opiekować się nim? Jak żyć ze świadomością, że przez siebie nie żyje własne maleństwo?
Wiecie, najokropniejsze w tym wszystkim jest to, że gdyby nie znaleziono zwłok, matka kłamałaby dalej... A wtedy... być może ktoś znalazłby owego wysokiego mężczyznę, być może ktoś taki faktycznie tamtędy szedł w tamtym czasie, być może zostałby oskarżony - a matka nic. Nic? Nic nie rozumiem...
A jak zwykle - karę poniosło dziecko...

3 komentarze:

  1. Od początku czułam,że to nie mogło być porwanie przez obcą osobę,ale zszokowała mnie wiadomość,że to matka zabiła to dziecko. Przez przypadek czy nie, nieważne, ale takie postępowanie nie mieści mi się w głowie. Rozumiem szok w 1 chwili,ale udanie przed milionami ludzi przez tyle czasu,świadczy o braku szoku. Brała udział w przesłuchaniach, w eksperymentach,podawała rysopis i nic nie zdradziła. Nie rozumiem jak można zrobić coś takiego, szkoda mi dziecka.....

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezrozumiałe jest zachowanie ludzi i nawet nie próbuję tego zrozumieć. Dowiedziałem się o tym dzisiaj w szkole i teraz, po powrocie do domu poczytałem w Internecie. Krąży już film, jak matka dziecka wyjawia Rutkowskiemu prawdę. I to mnie szokuje - ten film, którego obejrzałem kilkanaście sekund. Zastanawiam się, czy wszystko musi być pokazane? Nic nie można zachować dla siebie? Cała ta sytuacja jest tak bardzo złożona, ale mnie po prostu zasmuca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też zadaje sobie te wszystkie pytania. Nie zadaje jednak pytań typu jak będzie wyglądać dalsze życie matki. Gdyby próbowała za wszelką cenę ratować małą o bym jej potrafiła współczuć, ale po tym co zrobiła przestaje być człowiekiem. I nie zgadzam się z zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci, bo jeśli w chwili zagrożenia życia dziecka matka nie chwyta się każdego możliwego sposobu, by go ratować to dla mnie jest to nie do pomyślenia.

    OdpowiedzUsuń