środa, 25 kwietnia 2012

68. Bad boys

 

Źli chłopcy są wokół nas - a co jeśli zła jest także dziewczyna?

Czy ja jestem zła?
Czasami wydaje mi się, że tak. W pewnym sensie na pewno. Co więcej uważam, że każdy z nas ma w sobie pierwiastek czegoś negatywnego. Kwestia tylko tego, jak bardzo się temu poddajemy.

Krótkie rozważania spowodowane... nie wiem czym.

***

Aha a wczoraj... no spartoliłam. Odliczanie czas zacząć od nowa.

[0]

***

Dzisiaj będzie miły dzień. Kiedyś powrócę do ostatniego postu i może coś się wyjaśni.

Trzymajcie się ciepło.

niedziela, 22 kwietnia 2012

67. Wstęp wstępu

Czy gdyby ktoś z boku przyjrzał się mojemu życiu, mógłby stwierdzić, że jestem samotnym człowiekiem? Szczerze mówiąc nie wiem...
Jednak ja czuję się samotna, bo nie ma koło mnie kogoś, kogo mogłabym obdarzyć przyjaźnią i zaufaniem. Nie mam nikogo, kto zawsze byłby da mnie oparciem. Jestem sama, chociaż naokoło mnie mnóstwo osób...
Ktoś mógłby zapytać, jak to możliwe skoro na świecie jest tylu ludzi? Nie wiem... po prostu nie wiem... Czasami tak się dzieje i nie ma na to dobrego sposobu.

Sponsorem powyższego wynurzenia jest wódka zmieszana z piwami. Jutro pewnie będę żałować, że tak o tym napisałam, wiem to - ale nie usunę. Co więcej dodam jeszcze coś - coś, co zostało napisane ok dwa tygodnie temu, jednak dopiero dziś naszła mnie odwaga, żeby zacząć mówić.

Nocą przychodzą do głowy najbardziej absurdalne pomysły...

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

66. Lepszy świat

Wiecie, kiedy odchodzi bliska osoba trzeba wiele czasu, żeby przyzwyczaić się do jej nieobecności. Ile tym razem? Mnie nie była bliska, ale moim bliskim tak...
 Smutny to czas, a pogoda jakby utwierdzała w tym smutku. Leje deszcz, niebo jest szare. Oni płaczą, miny mają nietęgie... Wpasowało się idealnie.

Kiedy byłam dzieckiem ktoś powiedział mi, że deszcz jest łzami aniołów. Może coś w tym jest... Tylko czemu tak płaczą?

Śmierć jest zawsze zaskoczeniem, nawet jeśli ktoś choruje i nikt nie daje szansy na przeżycie. Śmierć jest szokiem, dopada nas niespodziewanie, wzbudzając wielkie obawy.
Jak poradzić sobie z brakiem?

 Lecz czy można żałować komuś nieba? Tam jest po stokroć lepiej niż tu, na ziemi.

[8]

czwartek, 12 kwietnia 2012

65. Sen mara...


Mam dziwne sny ostatnio... Można powiedzieć, że ciągle mi się coś śni. Każdej nocy. Rano wstaję i staram się odtworzyć to, co naprodukował mi mózg. Czasem nie jest to łatwe, a nawet jeśli się uda, to wystarczy, że pomyślę o czymś innym, sen korzystając z okazji ulatuje gdzieś w przestworza.
Ostatnio śnił mi się mężczyzna. Łaził za mną krok w krok, a ja się go nie bałam... Nic, a nic! Ale też nie odezwałam się do niego... Mężczyzna na drugi dzień zmarł. Pamiętam, że jak wstałam byłam taka spokojna. I w czasie całego tego snu też się tak czułam... Jakbym była na swoim miejscu...
Dziwny sen :)
 sierpień 2011


Z serii notki archiwalne :)
Piszę o tym dziś, ponieważ znowu wróciły do mnie sny. A w nich często kwestie dotyczące teraźniejszości. Od kilku dni co noc śnią mi się... uwaga! okulary :D Nie chcecie wiedzieć w jakim kontekście... Nie są to zwykle sny, że tak powiem, realne. Wręcz przeciwnie... Czekam na sen kiedy okulary będą miały nogi - tego jeszcze w moim repertuarze nie było ;)
Czuję, że jak będzie tak dalej to zostanę etatową wariatką. Ale dla wariatów świat jest piękny, więc może to jakiś pomysł na siebie?
Puenty jak zwykle nie będzie. Polecam przesłuchać piosenkę z linku, ja ją bardzo lubię :)

[4]

środa, 11 kwietnia 2012

64. Bardzo babski post...

Czyli słówko o kosmetyczce :)

Wiele jest blogów poświęconych różnym kobiecym sprawom. Dziewczyny piszą i wstawiają zdjęcia tego, czym żyją na co dzień. Moja kosmetyczka jest niewielka. Nie mam dużego doświadczenia i umiejętności pod tym kątem. Mimo to postanowiłam podzielić się ze światem tym, czego używam.

Do codziennego użytku potrzebuję: podkładu, różu, tuszu do rzęs i błyszczyka. Ostatnio do zestawu dołożyłam cień do powiek. Nie znaczy to, że tylko te rzeczy posiadam, ale od nich chce zacząć, bo na nich bazuję.


Podkład:

Używam MAYBELLINE Superstay Silky 16Hr, odcień 21 nude. Jest bardzo jasny, ale chyba rozejrzę się za jeszcze jaśniejszym, bo mam bardzo bladą cerę.
Cena:  35 zł/30 ml. Na allegro jeszcze nie kupowałam, ale widziałam, ze można trafić nawet za 27 zł łącznie z przesyłką.


Ostatnio miałam trochę więcej wydatków, więc przerzuciłam się na LIRENE Sensitive fluid kryjący dla skóry wrażliwej, odcień 504 pastelowy.

Cena: 25 zł/30 ml. Zwykle kupuję w Rossmannie za 23 zł. Jest nieco gorszy od Maybelline, krócej się trzyma, ale za to odcień jest bardziej dopasowany do koloru mojej cery.


Róż:

Używam VIPERA "Cheek" odcień 04, matowy ceglasty róż. Mam lekko zapadnięte policzki, ostre rysy twarzy, więc róż dodaje mi owalności i trochę je łagodzi :)

Cena: u producenta 9.30 zł/3.75 g, ja kupiłam za 10.60 zł, a normalnie kosztuje około 13 zł.


Tusz do rzęs:

I tu jest problem, bo nie mogę dobrać idealnego ;) Mam długie, ale proste rzęsy, bardzo łatwo się sklejają. Zwykle używam kilku jednocześnie - nie wiem czy to dobrze, czy źle, ale na lepszy pomysł, póki co, nie wpadłam.

Używałam AVON SuperShock mascara - i wg mnie jest on bardzo dobry. Kupiłam go raz, bo później "znikł" ze sprzedaży, jednak do tej pory mam i używam szczoteczki, bo tuszu już dawno nie ma ;)


Cena: 34 zł/10 ml. Ja kupiłam za 24 zł i wiem, że jest wart tej ceny. Ma świetną dużą szczoteczkę, mega wydłuża rzęsy.


Teraz zamierzam kupić MAYBELLINE The Falsies Volum Express Mascara, ponieważ kilka razy korzystałam i bardzo ładnie podkręca rzęsy, nie sklejając ich przy tym.
Cena: 30 zł/9 ml.


Błyszczyk:

Nie mam ulubionego, kupuję w Rossmannie to, co jest do 10 zł :)
Te są świetne, gdyby nie to, że słabo się utrzymują... Ale i tak je lubię :D


Cień do powiek:

AVON podwójny cień do powiek Black Pearl.
Cena: ok 19 zł/2x13 g. Ja kupiłam za 12 zł. Na pewno kupię więcej, bo są świetne.



I to by było na tyle :) Jak widzicie fortuny na kosmetyki nie wydaję - wolę książki albo jakiś ciuch :P

A Wy dziewczyny czego używacie? Może macie jakieś sprawdzone kosmetyki?
Chętnie poczytam :)

[3]

wtorek, 10 kwietnia 2012

63. Tchórz

Napiszę dziś o bezsenności, boście mi poleciły jakieś ziółki-ściółki czy inne szarlataństwa ;)

Otóż, otóż... hmm... moja bezsenność to tak naprawdę... nie bezsenność... Wiem, wiem, co tam sobie pomyślicie, ale... tak jest.

W skrócie pisząc, nie śpię, bo mnie boli. Boli i nie daje spać. Jak boli to do lekarza. Ale... ale ja lekarzy nie znoszę. Nie cierpię tak bardzo jak tylko się da. Wizyta u lekarza za każdym razem oznacza dla mnie koszmar. Nawet ostatnie wizyty u okulisty. Taki tchórz jestem. Wolę, żeby bolało.

W punkcie krytycznym, kiedy nie mogłam już znieść tego bólu, zdecydowałam się na wizytę. Przełamałam swój strach, zadzwoniłam - i co? I... świątecznie powiem: jajco. Nie przyjmą mnie, bo to, bo tamto. Chyba, że za miesiąc... Toteż uznałam to za znak z góry i olałam.

Już trochę mniej boli i daje spać. A to najważniejsze. Są rzeczy, których muszę unikać, a jak czasem złapie ból to marzę o wyhibernowaniu się ze swojego ciała, ale ogólnie nie jest źle. Dam radę z tym żyć.

A co ze strachem? Nie wiem. Nie sądzę, aby kiedykolwiek mi minął, choć obecnie i tak jest lepiej niż jeszcze jakiś czas temu... Póki co ukrywam przed domownikami, że nie całkiem mi przeszło, bo nie chcę ich martwić i słuchać, że czas na wizytę. Pójdę do lekarza jeśli znów nastąpi moment krytyczny i nie będę mogła wytrzymać.

Na razie jest w miarę dobrze, więc postaram się o tym nie myśleć. Chociaż nie tak łatwo zapomnieć, że jestem potwornym tchórzem...

[2]

niedziela, 8 kwietnia 2012

62. Odliczanie

Wybrałam sobie taki dzień na rozpoczęcie, ponieważ wiedziałam, że go nie zapomnę :) Niestety już się złamałam, więc czas zacząć od początku. Piszę to po to, aby nie zapomnieć. Trzymajcie za mnie kciuki!

A co do Świąt... mijają spokojnie. Szkoda, że jest tak pochmurno. Rano padał śnieg. Słońca nie widać... Dzisiejszy dzień spędzamy w domu, w gronie własnym. Ten czas to czas dla siebie, czas odpoczynku, a jutro tradycyjnie już spotkanie w dużo większym gronie rodzinnym - trzeba więc nabrać siły na harce ;)

[0]

piątek, 6 kwietnia 2012

61. Wielkanoc

Napisałam inny post, ale ten może poczekać. Przyszłam dziś tutaj na krótko, chciałabym złożyć życzenia wszystkim, którzy wchodzą tu do mnie i czytają.

Życzę Wam dużo zdrowia i radości, aby te Święta były spędzone z najbliższymi, z rodziną. Życzę chwili oddechu od codzienności, niech będzie on czasem zadumy i okazją do zmian na lepsze. Malujcie pisanki i bawcie się w poniedziałek "na mokro". Naturalnie wszystko z umiarem :) Na koniec życzę ładnej pogody i chociaż odrobinki słońca...


Idę dzisiaj na nocne czuwanie do Kościoła. Taką dostałam pokutę. Postanowiłam sobie, że dzisiejsza nocna wizyta w Kościele będzie początkiem mojej małej walki. Rozpoczynam doliczanie.
[0]

czwartek, 5 kwietnia 2012

60. Ciąg dalszy...

Jak można się było spodziewać ciąg dalszy następuje po cholernie długim czasie... Nie wiem jak Wy to robicie, że potraficie pisać regularnie co dwa, trzy dni, niektórzy nawet codziennie, a ja mam często problem z tym, aby napisać chociaż raz na tydzień. Nie mówiąc o odpisywaniu na komentarze :) Niemniej podziwiam tych, którzy są na bieżąco i z postami, i z komentarzami.

Jestem już okularnicą. Przez pierwszy dzień ciężko mi było się przestawić, drugiego było trochę lepiej, teraz bywa, że zapominam o swoich drugich patrzałkach - czyli nie jest źle :)

Prawko się rozwleka, najpierw choroba, teraz inne obowiązki. Jazdy zacznę najprawdopodobniej w połowie kwietnia. Chciałabym zamknąć się do końca maja z tym wszystkim. Miejmy na dzieję, że uda mi się sprężyć.

Przede mną matura, a ja... jestem w czarnej... pupie :) Jak nie miałam czasu na naukę, tak nie mam go nadal. Gdybym jakoś chodziła na imprezy albo coś to mogłabym żałować, że poświęcam czas na rozrywkę, a ja raz, powtarzam raz, byłam na piwie. I tyle.

Co jeszcze chciałam... hmm... nie pamiętam... Może napiszę o bezsenności... Śpię jedną noc, potem kolejną przewracam się z boku na bok, potem śpię, potem nie mogę spać, znowu śpię i znowu nie śpię... Ostatnie dwie noce przespałam, więc może idzie jakiś przełom? Nie wiem jak długo wytrzymam taki tryb...

Śpię 7/8/9 godzin, mija ok 16 h, kładę się spać, nie mogę zasnąć, wiercę się te 8 godzin, wstaję z łóżka, egzystuję kolejne 16 h, zasypiam na około 8, wstaję, żyję 16 h, ponownie nie śpię, mija kilka godzin, znów wstaję, ledwo żyję przez te 16 godzin, kładę się, na szczęście zasypiam... i tak w kółko.

Ile tak można? Czuję się niedospana, rozdrażniona, boli mnie głowa, jestem rozkojarzona... Chcę spać, a nie mogę. Bez sensu...

Mam nadzieję, że to koniec z takimi atrakcjami i dziś zasnę jak każdy inny normalny człowiek :) A jak już jestem w temacie... to słodkich snów Wam życzę :)