Zawsze dużo czytałam. Książki pochłaniałam w zastraszającym tempie
odkąd tylko nauczyłam się literek. Najpierw bajki, później książki dla
trochę większych dzieci, dla nastolatek, w gimnazjum to, co było w
bibliotece, w liceum wybory były bardziej przemyślane i pode mnie, z
czasem zaczęłam bardziej zwracać uwagę na to, co najbardziej lubię, ale
nie zamykałam się na kilku autorów bądź jeden wybrany gatunek.
Obecnie
nie mam zbyt wiele czasu na książki. Chociaż codziennie dużo czasu
spędzam na dojazdach na uczelnię to w ten sposób udało mi się przeczytać
zaledwie dwie czy trzy pozycje. To mało jak na 2 i pół miesiąca. Rano
najczęściej przysypiam, wieczorem zresztą też, a poza tym mam około
dwie, trzy przesiadki, więc nie zawsze uda się znaleźć miejsce siedzące,
a na stojąco nie ma mowy, żebym cokolwiek czytała w miejskiej
komunikacji - za dużo czyha niebezpieczeństw ;-).
Wracając
do książek... wczoraj wzięłam ze sobą książkę, którą siostra
wypożyczyła mamie w bibliotece. Czytałam przez prawie całą drogę do i z
powrotem. Gdy wróciłam do domu również zabrałam się za czytanie aż do
późnego wieczora. I tym sposobem dzisiejszego dnia ją skończyłam. Nie
jest może powalająca, i nie do końca trzyma się klimatu, który ja
"czuję", ale...
... ale dawno nie miałam tyle czasu dla
książki, w ogóle bardzo dawno nie miałam czasu dla siebie. I powiem
Wam, że brakowało mi tego. A to wszystko dzieje się dzięki temu, że mam
delikatne zapalenie i prikaz siedzenia w domu do poniedziałku (który
złamałam już wczoraj idąc na uczelnię, ale o tym cii!).
ja czytam nałogowo, jak czegoś w ciągu dnia nie przeczytam ,wyjątkowo cierpię. W tym roku przeczytałam tylko 70 książek, a dla mnie to naprawdę mało...
OdpowiedzUsuń