wtorek, 11 października 2011

33. Nic nowego, czyli dalej o studiowaniu

Żyję. Tak, śmiało można określić mnie tym słowem. Co w nim dziwnego? To, że wyglądam jak trup bądź inne straszydło.
Nawet w najgorszych koszmarach nie przyszłoby mi do głowy, że studia mogą tak wyglądać... Nie da się ukryć - porwałam się z motyką na Słońce. Będzie ciężko, ciężej niż innym, i widzę to już, choć minęło zaledwie kilka dni. Sypiam po 4-5 godzin dziennie, na szczęście nie tylko przez naukę :) Aczkolwiek, niestety, w większej części.
Wiecie, obiecałam sobie, że jeden dzień w tygodniu, czyli pewnie niedzielę, poświęcę na całkowite nic nierobienie. Może się z kimś spotkam, może spędzę ten dzień przy kubku kawy, oglądając film, a może zwyczajnie odeśpię to, czego nie przespałam w pozostałych dniach tygodnia. Ten dzień będzie bez "muszę" i zastąpi go "chcę". Dobry pomysł, prawda? Szkoda tylko, że po przeanalizowaniu tego faktu, wyszło mi, że będę mogła wprowadzić go w życie... 30. października :) A do tej pory muszę sobie jakoś radzić.
Żeby nie było - są jeszcze plusy. Chociażby to, że poznaję mnóstwo nowych osób. Mój "zmysł psychologiczny" jest uaktywniony na maksa. Analizuję ludzi, oglądam, "szperam" w nich. Coś cudownego!
 Wiem, że jestem zdana na siebie. Czuję to! I jest to cudowne uczucie. Decyduję o sobie, dużo doświadczam i cały czas jestem w biegu. Bez ustanku. Patrzę i widzę - chociażby to, jak oceniają mnie ludzie. Z reguły jest to odbiór pozytywny :) Dowiedziałam się o sobie mnóstwo rzeczy. Na dzień dzisiejszy, po tym, co przeżyłam do tej pory (i nie chodzi tu o studia...), wiem, że jestem silna. Czuję tę siłę w sobie. To na pewno pomogło mi w tych pierwszych dniach. Odwaga, pewność siebie - to dobre cechy, a ja wiem, że je mam. Teraz wiem... bo trochę czasu temu nie byłam tego taka pewna... nie byłam pewna siebie i swojego ja. Byłam rozchwiana. A to jedne z tych trudniejszych sytuacji do wyeliminowania.
Cóż mogę więcej powiedzieć... jest tyle do napisania, że gdybym miała czas, spędziłabym tu jeszcze całą noc, wyżywając się na klawiaturze. Sam ostatni tydzień był pełen wrażeń. Jednak mimo pośpiechu i wielkiego chaosu związanego z uczelnią, życiem prywatnym, mimo ciągłego niewyspania, zamętu myśli, mimo całej reszty - cieszę się, że jestem tu, gdzie jestem.
I z niecierpliwością czekam na kolejne dni, tygodnie, miesiące, lata.

5 komentarzy:

  1. Wiedziałam,że dasz radę:) Studia są fajne, mimo tych wszystkich " ale". A i gratuluję cech charakteru, które nigdy u mnie się nie ujawniły...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko powoli się klaruje, przynosi Ci radość i to jest najważniejsze :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę Ci trochę tego pozytywnego myślenia. ;-)Nie zazdroszczę za to tego nadmiaru nauki (choć ja też nie mam za miło). Taki dzień "nicnierobienia" musi być świetny, ale trzeba mieć na niego czas. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wisienko , jakże Ci zazdroszczę :]
    to jest Twój czas
    na naukę, zabawę, poznawanie właśnie nowych ludziów, na wszystko to, co Cię ukształtuje w niedalekiej przyszłości. Mnie to ominęło i teraz sa skutki. :D 3mam mocno kciuki
    :*

    OdpowiedzUsuń
  5. W tym całym zawirowaniu i braku czasu nie zapomnij o odpoczynku bo bez tego długo nie pociągniesz. Lepiej odpocząć jeden dzień później ledwo mieć siłę otworzyć oczy.

    OdpowiedzUsuń