wtorek, 4 października 2011

32. Dzień drugi...

Zabijcie mnie, błagam. Nic nie umiem, nic nie pamiętam. Brutalne było to zderzenie z rzeczywistością...
Pamiętajcie, nie idźcie na kierunek ścisły, mając duszę iście humanistyczną.
Dziś pobudka o 7, w domu o 17. Zjadłam obiad, potem do łóżka odpocząć czytając, za 15 minut nauka. Tak, ja się uczę. U-c-z-ę!!! JA!!!
Zginę. Jak nic, zginę.  Na pocieszenie jutro pobudka o piątej ;-)

Dopisek:  Dziś uczyłam się od 20 do 23:30...

2 komentarze:

  1. Oj, mocny start... Ja miałam jakoś tak spokojniej. Trzymam kciuki dasz radę, początki są zawsze trudne.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cholera, współczuję Ci :| Ja na razie mam spokój, ale niedługo będę musiała się wziąć za siebie, bo matura to wcale nie jest bzdura :)
    Trzymam kciuki za owocną pracę :)

    xoxo/ californiadiary

    OdpowiedzUsuń