piątek, 6 lipca 2012

78. Lipcowy dekalog

"Kto w lipcu patrzy chłodu, nacierpi się w zimie głodu."

1. Siedzę przed komputerem i popijam kawkę. Cappuccino - dawno go nie piłam... Nie smakuje mi... A taką miałam ochotę na coś słodkiego, co nie jest czekoladą ani batonikiem.

2. Siostra jutro zdaje prawo jazdy. Drugi raz. Najpierw jedziemy do Wielkiego Miasta, po czym autokarem udajemy się do Mniejszego Miasta, które oddalone jest od nas ok. 100 km. Tak zdecydowała i tam chce zdawać.

3. Ja planuję w Wielkim Mieście, bo jest bliżej. Będzie mi trudniej, ale coś za coś.
W ogóle z tym prawkiem to jakiś kosmos jest. Nie umiem jeździć. Nie i już. Myślałam, że będzie lepiej, a tu już koniec i nic nie wychodzi... Nie zliczę ile razy zostałam zwyzywana na drodze albo coś podobnego. Na szczęście mam taki charakter, że uwalam takich gości. Podśmiechuję się z nich myśląc, że są tacy wredni, bo... baba im nie dała. ;] Wiem, wiem okropna jestem. A, i przejechałam swojego instruktora. Ale tylko raz...

4. Pamiętacie, że pracowałam? Kasy nie dostanę... Wydałam 200 zł na dojazdy do Wielkiego Miasta, rodzice również dorzucili się do interesu, i co? I wielkie gówno, za przeproszeniem... Mam nadzieję, że ch*** autobus przejedzie. Albo nie autobus, bo kierowca mógłby mieć wyrzuty sumienia, że zabił człowieka... Niech więc go meteoryt pierdolnie tak mocno, jak potrafi, albo niech spłonie w pożarze swojej nowej hacjendy (którą, notabene, wybudował tak szybko, ponieważ nie wypłaca ludziom pensji). Niech go najlepiej ch** strzeli, i poprawi.

5. Wierzę, że "los nierychliwy, ale sprawiedliwy". Przepraszam za wulgarność dzisiejszej notki, ale nie mam nastroju na szukanie poprawnych politycznie słów...

6. Lato, wakacje, a ja co? Kurczę, przecieknie mi ten czas, jak tak dalej pójdzie...

7. Swoją drogą złożyłam swoją kandydaturę na dwie uczelnie w Wielkim Mieście. Mam za mało punktów, aby dostać się na wymarzoną uczelnię, więc złożyłam na inną i dodatkowo na politechnikę. ;) Co  ja tam będę robić (w sensie, że na polibudzie), nie wiem, ale pewnie i tak się nie dostanę, więc o tym nie myślę. W każdym razie zawsze zostaje pierwsza uczelnia. Prędzej czy później, mam nadzieję, że dostanę się na kierunek, który najbardziej mi odpowiada. Chciałabym, aby nastąpiło to jak najszybciej, najlepiej jeszcze w lipcu, ale zobaczymy...

8. Ostatnio jestem jakaś smutna... Chcę coś zrobić, ale nie wiem co...

9. No i odwiedziłam lekarza. Po ponad dwóch latach byłam w przychodni pierwszy raz. Pierwszy raz zobaczyłam swoją lekarkę. Jestem wymarzonym pacjentem. ;)
Wyniki krwi wyszły nawet dobrze. Dostałam tylko zalecenie połykania jednej tabletki dziennie, magnez i witamina B6. Trzeba wyrównać wszystkie elementy. Lekarka wypytała mnie o choroby genetyczne w rodzinie, ponieważ miała jakieś podejrzenie. Wykonała kilka badań, kilka rzeczy poobserwowała i właściwie tyle... Mam się bać?
Oprócz tego zostałam wysłana na badania EKG. Trzeba było się rozebrać prawie do rosołu. Nie wiem czemu niektóre dziewczyny tak strasznie boją się takich badań i nie chcą na nie chodzić... Przecież tu chodzi o zdrowie, a nawet życie, a lekarz czy pielęgniarka widzi pewnie 30 biustów dziennie. No dobra przesadzam. Ale rozumiecie o co chodzi?
Czekam teraz na wyniki i będzie kolejna, trzecia już wizyta u "doktorki". Ciekawe co tym razem wyjdzie ciekawego.
No i oprócz tego całego zamieszania wyrabiam sobie książeczkę sanepidowską (kiedyś trzeba...), a w połowie lipca wizyta u pulmonologa. Zobaczymy...

10. No i to już koniec kolejnej chaotycznej notki. Znowu wyszła ze mnie maruda... :)

11 komentarzy:

  1. Maruda? Ależ skąd:)Gratuluję pokonania lęku przed przychodnią:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie odnoszę wrażenie. :-)
      Dziękuję! 6 wizyt w ciągu 2. tygodni i udało się dziadostwo oswoić. :D

      Usuń
  2. Nie jesteś maruda, czasami każdy potrzebuje sobie ponarzekać i nie ma w tym nic złego :D
    Narobiłaś mi smaka tym cappucino, a co do prawka - no jest problem jak się jeździć nie potrafi wcześniej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami wydaje mi się, że na blogu głównie narzekam... :)

      Z prawkiem sprawa jest trudna, ale mój instruktor chyba się nie obraził (albo dobrze udaje).

      Usuń
    2. Ja nazywam bloga "ciemną stroną duszy". Tu można narzekać i pierdolić bez sensu, po to jest :D

      Usuń
    3. I to się nazywa zdrowe podejście...

      Usuń
    4. Od dłuższego czasu takie mam, bo łatwiej;)

      Usuń
  3. Ja piję właśnie kawkę i żałuję, że nie mam mrożonej z lodami :-) Też raz miałam taką syt. z pracą czytaj- niewypłacona kasa, też mięsem rzucałam :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W lato mrożona kawka jest zbawieniem. Zresztą jakakolwiek zimna rzecz. :)

      Co do pracy - najbardziej wkurza to, że wszystko jest zgodnie z prawem... Z tego, co się dowiadywałam nie mam jak się bronić. A dureń będzie oszukiwał nadal kolejne osoby.

      Usuń
  4. Żadna maruda! Nie powinnam tego mówić, ale te wulgaryzmy dodały temu postowi uroku :D Uśmiałam się czytając, jak nigdy. Ale ostrożnie z tym. Co do EKG, to nie jest tak, że nie chce się chodzić. Ja na przykład się wtydzę i żadne argumenty (szczególnie ten, który Ty podałaś) na mnie nie działają. To swego rodzaju wstyd nagości albo coś w ten deseń. To nic, że idę i zrobię. Krępacja dalej zostaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ja kiedyś też się wstydziłam. Na szczęście nie musiałam wtedy robić żadnych takich badań. Potem sobie pomyślałam... a gdybym była chora i bez tego nie dałoby się stwierdzić choroby? To chyba małe poświęcenie rozebrać się, by żyć.
      Dojrzałam, może to dlatego.

      Usuń