piątek, 6 stycznia 2012

47. Po powrocie...

... ze świątecznej laby wpadłam w ramiona studenckiego, ciężkiego żywota. Jak dobrze, że dziś wolne...
Znów muszę uczyć się wstawać o poranku, zajmować tysiącem ważnych spraw, wkuwać do potęgi n-tej i myśleć co będzie, jak polegnę. Męczy mnie to przeokropnie, zwłaszcza, że zakosztowałam tyle czasu wolnego, kiedy nie musiałam się z niczym spieszyć, nic mnie nie ponaglało na siłę... Teraz znów muszę się przestawić w poprzedni tryb. Niestety obawiam się, że nie będzie łatwo... Najgorzej idzie mi z porannym wstawaniem, wszakże sen wprost uwielbiam - a niestety znów przyszło mi spać po 4-5 godzin. Dla mnie to stanowczo za mało... Tak samo jest z siedzeniem po 10 h na uczelni - koszmar, mówię Wam. Po sześciu godzinach nie jestem w stanie myśleć, a przede mną perspektywa kolejnych czterech... Ciężko będzie się przestawić...
Nie ma dziś weny, a chciałam opublikować coś innego... Niestety póki co musicie zadowolić się tym nędznym kawałkiem. Mam nadzieję, że wkrótce wróci mi chęć do pisania i wymodzę coś ciekawego :)
Tymczasem pozdrawiam i życzę miłego weekendu!

7 komentarzy:

  1. Kochana wiem co czujesz, mnie sie tez ciezko bylo przestawic jak do pracy trza bylo wracac a jeszcze od poniedzialku mi sie takie zapier... zaczyna ze do samego grudnia ...

    OdpowiedzUsuń
  2. pamiętam pamiętny wtorek z 1 roku,wychodziłam o 6.20,wracałam o 21.45- o ile tata mnie przywiózł.... Na szczęście im dalej tym luźniej:)
    A ja zawsze wcześnie wstaje, jakaś ułomna jestem,ale o 6 zwarta i gotowa:)

    OdpowiedzUsuń
  3. I gdzie to wesołe życie studenckie? :-/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciężki powrót do rzeczywistości, prawda? Niestety... ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też zawsze nie wykorzystuje wolnych dni do nauki, a później narzekam i żałuję. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  6. W wolne dni szłam spać o 3 i wstawałam o 12. Teraz kładę się o 22, żeby mieć siły wstać o 6 i nie mogę zasnąć!

    OdpowiedzUsuń
  7. niestety, nikomu nie chce się wracać do normalności po świętach:( szkoda, ze nie trwają tyle co wakacje...

    OdpowiedzUsuń